środa, 30 stycznia 2013

Rozdział III - Zwątpienie

Perspektywa Ana
Po ostatnim wydarzeniu minął tydzień. Wszystko układało się dobrze. Lucy i Alex stały się nierozłączonymi przyjaciółkami. Ja natomiast zaczęłam coraz częściej spotykać się z Erikem. Przy nim czułam się, jakbym była najszczęśliwszą osobą na całym świecie. Nie byliśmy parą, chociaż miałam nadzieje, że to się niebawem zmieni.
Marcie i Sasha wyjechały gdzieś tam. Szczerze mówiąc nie obchodziło mnie gdzie one teraz są. Byle jak najdalej od nas były. Dziś była sobota, czyli jak w każdej szkole dzień wolnego. Nie mając co robić ubrałam się i poszłam po Alex. Leżała, przeglądała coś w laptopie, który dostałyśmy od szkoły. Wyszłam sama na dwór. Znalazłam tam dość czyste miejsce, więc sobie usiadłam. Rosło tutaj dużo trawy, tyle że można by było się schować w niej. Schowałam się w gęszczach. Bawiłam się końcówkami trawy i zwijałam ją sobie na palec i tak cały czas. Nawet nie wiedziałam, która jest godzina nic się teraz nie liczyło. Byłam ja i mój mały świat do którego nikt nie miał dostępu. Słysząc, że ktoś idzie w moją stronę od razu schowałam się jeszcze bardziej w krzakach.
- Ana – zawołał niepewnie jakiś głos.
- Eryk? - zapytałam.
- Tak - odpowiedział.
- Co ty tu robisz? Jest zimno, a ty siedzisz na ziemi i to jeszcze tak ubrana - powiedział.
- Nic mi nie jest - odpowiedziałam lekko zawstydzona.
- Nie chodź o takiej porze tutaj, a zwłaszcza sama – powiedział z troską.
- A to niby dlaczego ? - spytałam. Zaczęła mnie ta jego troska po mału wkurzać.
- Niektóre wampiry nie są tacy, one mogą chcieć cię wykorzystać - odpowiedział.
- Ja nie chciałam zbytnio tej całej przemiany – westchnełam cicho.
- Z czasem ci to przejdzie - mówił chcąc podnieść mnie na duchu.
- Pomożesz mi wstać ? - spytałam się go cicho.
- Jasne - odpowiedział.
Gdy już wstałam nadal trzymał mnie za ręce. Po chwili zobaczyłam na co się patrzy.
- Dlaczego tak się patrzysz na moją szyje ? - to wszystko zaczęło się robić dziwne.
- Ano, ja tak bardzo chciałbym spróbować . . . -  gadał jakby się czegoś nawdychał. 
- O co ci chodzi ?! - traciłam powoli kontrole nad sobą.
Nie odpowiedział. Dotknął ustami moją szyję, w pewnej chwili poczułam ostre ukąszenie jego kłów. Przez sekundę ból był oszałamiający, straszny. I nagle zniknął. Ogarnęła mnie euforia. Coś czego nigdy nie czułam, w takim stopniu . . . rozkosz, pożądanie.
Kiedy przestał wszystkie te doznania się ulotniły Przesunął dłonią po wargach, a ja wpatrywałam się w niego. Dopiero teraz zauważyłam, że po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
- Ty chamie ! - warknęłam.
- Ano . . . Ja nie chciałem . . . - jąkał się.
- Nie chciałeś ? A wiedziałeś co się dzieje, gdy wampir kogoś ugryzie?! - nie odpowiedział, czyli że wiedział! Nadal trzymał mnie za ręce.
- Puść mnie! - wydarłam się
- Ano, ja cię kocham - szepnął mi do ucha.
- Akurat, wiesz jestem naiwna - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- Wcale, że nie - próbował mnie uspokoić, muskając mnie w usta.
- Trzeba było powiedzieć od razu, że chcesz się tylko mną zabawić, a nie. Bawiłeś się moimi uczuciami odkąd się tu pojawiłam - straciłam panowanie nad sobą. Nie wiem co się stało. Gdy dotknęłam Erika on padł na ziemie wijąc się z bólu. Co ja zrobiłam? Cokolwiek to było nie współczułam mu, jeśli bym tego nie zrobiła to co by się dalej mogło dziać . . . Wolałam teraz o tym nie myśleć. Zobaczyłam, że Eryk wstał.
- Ana, błagam cię. Ja na prawdę cię kocham . . . po prostu to było silniejsze ode mnie - krzyknął, oddalałam się od niego. Chyba chciał mnie dogonić, ale byłam już daleko.
Gdy już się tam znalazłam zakryłam ranę włosami, żeby Alex nic nie widziała. Jak to zobaczy zabije pierw mnie, a potem jego. Zerknełam do pokoju. Nikogo w nim nie było. Zobaczyłam, że na jej łóżku leży jakaś karteczka. Od razy ją wzięłam i przeczytałam.

Perspektywa Alex

Siedziałam sobie na łóżku trzymając na kolanach laptopa. Nagle naszła mnie ochota na żelki. Zeszłam do salonu, gdzie znajdował się mały kącik z mikrofalówką, szafkami i lodówką. Wzięłam pierwsze lepsze z brzegu żelki. Gdy już wracałam do swojego pokoju zobaczyłam, w moich drzwiach jakąś rudą dziewczynę.
- Ty jesteś Alex - spytała, nieco zdenerwowana dziewczyna.
- Tak, to ja o co chodzi? - zapytałam nieznajomą.
- Miałam ci to dać - podała mi kopertę. Palce jej drżały.
- Dzięki - wzięłam to i zamknęłam się w swoim pokoju.
Czemu ten rudzielec był tak podenerwowany. Bez chwili zastanowienia otworzyłam kopertę, w której znajdował się list. Zaczęłam go czytać:
Droga Alex
Wiem, że nie zostałyśmy sobie nawet w sposób cywilizowany przedstawione i dla tego chciałabym cię za to przeprosić. Nie myśl sobie, że jestem bezdusznym potworem. To nie prawda co opowiada ci Lucy, w każdym sensie to nie ja pobiłam i ośmieszałam ją . . . Nie tym razem. W każdym razie chciałabym zaprosić ciebie na moje przyjęcie, przyjdź do Hotelu Renaissance.
PS: Jeśli nie przyjdziesz zamienię twojej siostry życie w piekło.
Całuski Marcie
No cóż tego się nie spodziewałam. Mój mózg dopiero analizował informacje z tej karteczki . . . Chwila, że co?! Marcie chce mnie szantażować! Coś się jej pomyliło. Nie ten adres. Mały ptasi mużdżek ma chyba.
Ale czy przypadkiem nie tego się obawiałam, że zniszczy życie mojej siostrze, w nowej szkole. Musiałam iść na to durne przyjęcie czy tego chciałam czy nie . . .
Ubrałam pierwszą lepszą sukienkę i poszłam na to głupie przyjęcie.
Minęłam Perth St. 9 docierając do hotelu o nazwie ,,Renaissance''. Był bogaty i nowoczesny. W życiu nie byłam w takich luksusach, oczywiście ja z Aną dostawaliśmy wszystko co chcieliśmy . . . o ile było stać na to naszych rodziców. Stałam na korytarzu będąc zadziwiona pięknem tego pomieszczenia.
- W czym mogę pomóc? - zapytał się gościu przy recepcji.
- Ja szukam . . . -zająkałam się.
- Tu jesteś głuptasku - dobiegł mnie głos, którego miałam nadzieje w życiu nie usłyszeć - Chodź zaprowadzę cię do Marcie - powiedziała Sasha.
Spojrzałam na odchodnym jeszcze raz na tego faceta przy recepcji jakby, on jako jedyny był tu normalny. Szłam razem z tą jedzą, której przyłożyłam parę dni temu. Łoł, że też jest taka opanowana. Jak ostatnio się widzieliśmy chciała mnie zabić wzrokiem. Weszliśmy do sali dyskotekowej. Bar, ogormny parkiet, parę stolików na których leżało pełno przeróżnych substancji. Wtedy mnie olśniło przecież połowa z tych osób jest z Domu Nocy .
- Zawsze takie imprezy organizujecie? - spytałam pustaka.
- Dość często . . . - odpowiedziała, z drwiną w głosie. Chyba limit dobroci na dziś się komuś skończył.
Zaczęliśmy przechodzić przez tłum ludzi. Wszędzie tyle spoconych ciał, ohyda. Oczywiście dobra półowa osób tutaj jest niepełnioletnia. Blondi podeszła do jakiejś grupki ludzi, z której wyłoniła się czarnowłosa wiedźma.
- Alex jesteś, a myślałam, że nie przyjdziesz - uścisnęła mnie jakbyśmy byli jakimiś dobrymi przyjaciółkami. Z dobroci nie odwzajemniłam uścisku.
- Co ty sobie myślisz pisząc takie rzeczy?! - warknęłam.
- Ja nic takiego złego nie napisałam - po prostu to prawda - odpowiedziała sarkastycznie.
- Grozisz mi? - uśmiechnęłam się z drwiną.
- Nie, poprostu zostaniemy przyjaciółkami - zaczęła znowu mówić słodko - będziesz robić wszystko co ci powiem - tym razem zaśmiała się ironicznie.
- Nie, nie zostaniemy przyjaciółkami i nie będę cię słuchać – powiedziałam. Zaczęłam nagle ciężko dyszeć.
- Jesteś tego pewna ? - spojrzała się na mnie - A jeżeli, w jakiś magiczny sposób twojej małej siostrze coś się stanie . . .
Nie mogła dokończyć, bo zaczęłam biec do niej z pięściami. Przewróciła się. W tej samej chwili wszystkie spojrzenia zwróciły się na nas. Sasha podbiegła do Marcie i pomogła jej wstać. Zobaczyłam jej twarz, była rozwścieczona. Szybkim krokiem podeszła do pewnej grupki i się uśmiechnęła. Muszę wyjść z tej sali. Już byłam na korytarzu, nie było tu nikogo. Obejrzałam się za siebie i nagle poczułam straszny ból. Upadłam na podłogę, wszystko zaczęło się mazać. Leżałam na podłodze, a przede mną stała czarnowłosa postać, którą była Marcie koło niej stało parę osób. Na pewno nie mieli zamiaru mi pomóc. Byłam skazana na łaskę tej rozpieszczonej dziewczyny. Dwie osoby pomogły mi stać, podtrzymywały i prowadzili mnie do jakiś drzwi, próbowałam się wyrwać. Nic to nie dawało. Byłam za słaba, jedynie co to dało to kolejną porcje bólu. Za nami szła krok, w krok Marcie z triumfalnym uśmieszkiem. Przywiązali mnie i zostawili sam na sam z Marcie . . .






_______________________________________






2 komentarze:

  1. Ale wredna su*a z tej Marcie!!! A tak wgl. to super rozdział ...
    Pozdrawiam Marta i zapraszam do sb: http://milosc-jest-magiczna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No co za cholera z Marcie. Hm kolejna zła osóbka o tym imieniu. Mam nadzieję, że uda się Alex wydostać stamtąd. A Ana? No cóż dla mnie nie powinna się tak gniewać na Eryka. No dobra dziewuszki. Co tak krótko? Ja chcę więcej i więcej. No to do roboty i piszcie pliisssss:D Inuś

    OdpowiedzUsuń