sobota, 2 lutego 2013

Rozdział IV - Strata

Perspektywa Alex
W pomieszczeniu było strasznie zimno zgadywałam, że znajduję się w piwnicy. Minuty dłużyły się bez końca. Muszę coś wymyślić, jakoś się stąd wydostać. 
Nagle usłyszałam jakieś dźwięki, albo raczej kłótnie.
- Pomyśl co narobiłaś ! - ktoś musiał być naprawdę zły, ale ten głos był mi, chyba znajomy.
- A po co ją tu sprowadziłam, co ? - spytała z ironią Marcie - Myślałam, że się przyda ale Ruda oświeciła mnie nagle, że nie ma żadnego daru.
- Powiedz mi teraz co z nią zrobisz ? - zapytał ktoś jakby mówił do jakiejś niedorozwiniętej osoby. Nagle poczułam strach, oni chcieli chyba się pozbyć niewygodnego świadka, którym byłam przecież ja.
- Ja ? Myślałam, że mi pomożesz . . . - wydawała się być zmieszana
- Mam ci pomóc ? Czy ja wymagam zbyt wiele ! Masz po prostu zakończyć ten jej cholerny żywot ! - chwila to nie był tam jakiś głos. To była Neferet. Dyrektorka  Domu Nocy opiekująca się osobami takimi jak ja, lecząca rany i mająca pomagać nam przy przemianie, w trudnych chwilach. Mająca być naszym autorytetem.
Wiedziałam, że przymyka oko na wybryki swojej córki, a tu się okazuje że jest jeszcze bardziej bezduszna niż ona. Czy w ogóle jakiekolwiek próby ucieczki mają jakiś sens . . .
Było ciemno. Zobaczyłam je. Neferet przyglądała mi się, a Marcie się uśmiechała.
- Jak tam ci życie mija Alex ? - zapytała.
- Odpieprz się ! - warknęłam.
Twarz Marcie się zmieniła. Przez ułamek sekundy nic nie poczułam dopiero po chwili, zaczęłam odczuwać jak mnie piecze prawy policzek. Uderzyła mnie. Małym strumyczkiem poleciała mi krew.
- Pozbądź się jej - powiedziała Neferet spokojnie.
- Najpierw chcę zobaczyć jak cierpi - odpowiedziała słodko, to było obrzydliwe. Mogła mnie nienawidzić, ale jakim trzeba być potworem żeby cieszyć się z czyjegoś cierpienia !
Neferet westchnęła. Zaczęła odchodzić.
- Myślałam, że masz chociaż trochę rozumu w głowie, niż twoja głupia córeczka ! - wydarłam się. Marcie chciała znowu dać mi, w twarz, ale Neferet ją powstrzymała. Jak miałam umrzeć to nie dając im żadnej satysfakcji.
- Co to ma niby znaczyć ? - nadal mówiła spokojnie.
- To, że na pewno będą mnie szukać. Nauczyciele zauważą, że znikłam - mówiłam.
Neferet zaczęła się śmiać. Spojrzała mi w oczy, ale się odwróciłam. Wtedy złapała mnie za włosy tak, że spojrzałam jej w oczy. Były zimne i nieczułe takie, że mogły przewiercić twoją duszę na wylot.
- Myślisz, że ty tu jesteś jako jedyna - zaśmiała się złośliwie - to nie pierwszy raz, gdy jakaś głupiutka dziewczynka taka jak ty zaczyna węszyć i próbować coś z tym zrobić . . .
- Jesteście potworami ! - wydarłam się.
Do pomieszczenia weszła Sasha z Rudzielcem. Sasha posłała mi całusa i uśmiechnęła się drwiąco.
- To ona jeszcze żyje - zaśmiała się.
- Zaraz nie . . . - powiedziała Marcie, ale nie dokończyła bo Neferet jej przerwała.
- Róbcie sobie z nią co chcecie, ale nie tutaj - odpowiedziała.
- A to niby dlaczego ?! - wrzasnęła Marcie. 
Neferet szybkim ruchem podeszła do córki. Spojrzała na nią:
- A co ? Masz zamiar ją torturować, aż umrze ? Myślisz, że jej nikt nie usłyszy ?! A poza tym nie chcę, aby psy zaczęły węszyć - patrzyła na swoją córkę jak na skończoną idiotkę - najpierw musimy ją wywieźć, a potem róbcie sobie z nią co chcecie.
- Dobrze - odpowiedziała potulnie Marcie - Jeśli spróbuje uciec ?
- Nie spróbuje - wyjęła z kieszeni jakąś fiolkę - Niech to weźmie.
- Trucizna ? - zapytała podekscytowana Sasha. Same psychole tutaj są.
- Nie, to jest na osłabienie - odpowiedziała z westchnieniem Neferet.
Widziałam rozczarowanie tych wiedźm. Po tym jak poznałam Lucy nie mogłam zapomnieć jej twarzy cała posiniaczona. Widok ich jak się fascynują zadawaniem komuś bólu jest o wiele straszniejsze, niż cokolwiek w życiu widziałam.
Sasha wzięła fiolkę od Marcie, gdy ta do mnie podeszła kopnęłam ją z całej siły. Wywróciła się.
Buteleczka się nie stukła. Rudzielec podniósł to, a Marcie spojrzała się na mnie. Nagle zaczęłam się zwijać z bólu. W tej samej chwili Rudzielec wlał mi do ust płyn. Smak miał słodki, za słodki od, którego zaczęła mnie boleć głowa. Wszystko zaczęło się mazać, nawet nie zauważyłam, gdy zaciągnęły mnie na korytarz. Byłam słaba zaczęłam zasypiać, tylko jedna myśl zmobilizowała mnie do działania . . . Ana. Nie byłam już związana. Pewnie myślały, że jestem bardzo osłabiona. Resztkami sił kopłam Sashę pięścią w brzuch, aż zawyła z bólu. Marcie uderzyła mnie w głowę zachwiałam się, ale nie upadłam. Oparłam się o ścianę ledwie co trzymałam się na nogach, patrząc z triumfalnym uśmiechem na mnie szykowała się, aby zrobić kolejny zamach. Wiedziałam, że to moja ostatnia szansa, gdy do mnie podeszła kopnęłam ją, a potem uderzyłam w nos. Zaczęła wrzeszczeć. Chyba jej nos złamałam. Rudzielec wyglądał na przestraszoną. Nagle zobaczyłam jak Neferet stała daleko ode mnie. Widziałam jej furie, w oczach. Nie czekałam ani chwili dłużej pobiegłam do windy i nacisnęłam guzik na dół. Nie czekałam na nic zaczęłam biec byle jak najdalej od nich.
Biegłam nawet się nie odwracając. Gdy już byłam na miejscu zobaczyłam, że blisko bramy stoi Eryk mojej siostry. Spojrzał się na mnie. Zaczęłam dalej biec do Any. Musimy się spakować i uciekać stąd. Weszłam do pokoju zaznałam szoku. W pokoju nie było Any. Zobaczyłam, że na podłodze leży zaproszenie. To nie może być prawda tylko nie to. Szybko wybiegłam na dwór.
Wywróciłam się i wpadłam na Erika.
- Gdzie tak biegniesz ? - zapytał.
- Muszę znaleźć Anę - powiedziałam ciężko oddychając.

Perspektywa Any
Gdy zobaczyłam tą kartkę od razu wiedziałam, że coś złego się stanie, takie przeczucie. Dlaczego ona nigdy mnie nie słuchała . . .  
Szybko ubrałam jakąś bluzę i wybiegłam z pokoju. Zobaczyłam Eryka udało mu się mnie złapać, nawet nie chciałam z nim gadać. Chyba on myślał inaczej. 
- Ano, czekaj. - powiedział.
- Nie mam teraz czasu ! - krzyknęłam i pobiegłam najszybciej jak mogłam. 
Nie wiedziałam czy zdążę, ale jeżeli ktoś miałby zginąć to tylko ja. 
Wiał wiatr, było strasznie zimno. Docierając, do tego hotelu myślałam jedynie o mojej siostrze. Wiedziałam, że z Marcie nie zostaniemy od tak najlepszymi przyjaciółkami, ale czy to w ogóle było jej zamiarem. Zaprosić Alex i co dalej . . .
Wchodząc do środka recepcjonista, spojrzał na mnie:
- W czym mogę pomóc ? - zapytał.
- Ja przyszłam na przyjęcie organizowane przez Marcie - odpowiedziałam.
- Masz zaproszenie ? - spojrzał się na mnie, jakbym nie miała tutaj wstępu.   
 - Nie, ale . . . -powiedziałam. Nie pozwolił mi dokończyć.
- Jeśli nie masz zaproszenia to nie mamy, o czym mówić - wskazał na drzwi - Żegnam.
Nie mogłam tak po prostu się poddać. Okrążając budynek natknęłam się na tylne drzwi już miałam je otworzyć, gdy nagle wyszła nimi trójka dziewczyn, których miałam nadzieje nie spotkać. Nie wyglądały zbyt dobrze. Sasha trzymała się za brzuch ledwo co nie upadając na ziemie, Rudzielec nie wyglądał najgorzej oprócz tego, że była podenerwowana. Nie widziały mnie.
- Gdzie moja siostra ! - wrzasnęłam.
Marcie obejrzała się dookoła. Jej wzrok padł na mnie. Widząc mnie ucieszyła się:
- Sasha widzisz zawsze się ktoś znajdzie jakaś ofiara losu, która do nas przybiegnie - zaśmiała się. 
Chciałam się oddalić. Widząc to, że próbuje uciec Marcie użyła na mnie swojego daru. Upadłam na ziemie. Zwijałam się z bólu. To było nie do zniesienia, trwało to w nieskończoność, ledwie co oddychałam. Wtedy podeszła do mnie Sasha i kopnęła mnie, w brzuch. Zemdlałam.
- Nie żyje ? - zapytała Marcie.
- Czy ja wiem . . . - odpowiedziała Sasha - Ruda zobacz czy nie żyje.
Widziałam wszystko urywkowo. Podeszła do mnie przestraszona. Sprawdzając mi puls. Ręce jej drżały. Nagle spojrzała na mnie. Wiedziała, że żyje . . . jeszcze.
- I co ? - spytała zaciekawiona blondi.
- Ona nie . . . nie żyje - odparła, jąkając się przez chwile.
Wpakowały mnie na tylne siedzenie ich samochodu. Wszystko wydawało się takie dziwne. Miał to być spokojny i miły weekend, a ląduje w pół-owie żywa ma tylnym siedzeniu samochodu Marcie.
Zostwiły mnie na jakimś pustkowiu, gdzie nie było żadnej żywej duszy.
Spróbowałam się ponieść, ale to tylko przysporzyło więcej cierpienia. Nie sądziłam, że spotka mnie tu jeszcze jakieś niebezpieczeństwo. Nie wiedziałam, czy wyobraźnia płata mi figle. W ciemnościach dostrzegłam jakąś postać, która zbliżała się. W świetle lampy zobaczyłam jego twarz był to mężczyzna, uśmiechał się chłodno. Miał czarne włosy sięgające do brody, ale nie na to zwróciłam szczególną uwagę. Jego oczy jarzyły się czerwienią. Skóra była bledsza niż u jakiegokolwiek wampira, którego widziałam. Jednym zwinnym ruchem stał już koło mnie, złapał mnie za szyje i ugryzł. Bolało, bardzo. Próbowałam się wyrwać, ale każda próba kończyła się niepowodzeniem. Przestał. Zranił się w nadgarstek. Leciała mu krew, której dał mi się napić. Trwało to w nieskończoność kiedy nagle zasnęłam . . .
 

_________________________________________________

Rozdział dedykujemy dla wszystkich dziewczyn z TIP i dla:
Marty Budner
Laury Suszek
Beaty




4 komentarze:

  1. Dziękuje za dedyka ... mam nadzieję ,że następny rozdział będzie taki emocjonujący jak ten :D
    Liczęze poinformujecie mnie o następnej notce
    Pozdrawiam serdecznie i ciepło
    Rosalie Cullen <3 z Tip

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za dedykację:) Rozdział bomba :D Matko mam nadzieję, że z Aną wszystko dobrze. Czekam na dalszy ciąg;) Inuś;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki kochana za dedyk, rozdział boski
    czekam na nn!!!
    Marta ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki.
    Klaudia z Tip

    OdpowiedzUsuń