Perspektywa
Alex
W
pomieszczeniu było strasznie zimno zgadywałam, że znajduję się w
piwnicy. Minuty dłużyły się bez końca. Muszę coś wymyślić,
jakoś się stąd wydostać.
Nagle
usłyszałam jakieś dźwięki, albo raczej kłótnie.
- Pomyśl
co narobiłaś ! - ktoś musiał być naprawdę zły, ale ten głos
był mi, chyba znajomy.
- A po co
ją tu sprowadziłam, co ? - spytała z ironią Marcie - Myślałam,
że się przyda ale Ruda oświeciła mnie nagle, że nie ma żadnego
daru.
- Powiedz
mi teraz co z nią zrobisz ? - zapytał ktoś jakby mówił do
jakiejś niedorozwiniętej osoby. Nagle poczułam strach, oni chcieli
chyba się pozbyć niewygodnego świadka, którym byłam przecież
ja.
- Ja ?
Myślałam, że mi pomożesz . . . - wydawała się być zmieszana
- Mam ci
pomóc ? Czy ja wymagam zbyt wiele ! Masz po prostu zakończyć ten
jej cholerny żywot ! - chwila to nie był tam jakiś głos. To była
Neferet. Dyrektorka Domu Nocy opiekująca się osobami takimi
jak ja, lecząca rany i mająca pomagać nam przy przemianie, w
trudnych chwilach. Mająca być naszym autorytetem.
Wiedziałam,
że przymyka oko na wybryki swojej córki, a tu się okazuje że jest
jeszcze bardziej bezduszna niż ona. Czy w ogóle jakiekolwiek próby
ucieczki mają jakiś sens . . .
Było
ciemno. Zobaczyłam je. Neferet przyglądała mi się, a Marcie się
uśmiechała.
- Jak tam
ci życie mija Alex ? - zapytała.
- Odpieprz
się ! - warknęłam.
Twarz
Marcie się zmieniła. Przez ułamek sekundy nic nie poczułam
dopiero po chwili, zaczęłam odczuwać jak mnie piecze prawy
policzek. Uderzyła mnie. Małym strumyczkiem poleciała mi krew.
- Pozbądź
się jej - powiedziała Neferet spokojnie.
- Najpierw
chcę zobaczyć jak cierpi - odpowiedziała słodko, to było
obrzydliwe. Mogła mnie nienawidzić, ale jakim trzeba być potworem
żeby cieszyć się z czyjegoś cierpienia !
Neferet
westchnęła. Zaczęła odchodzić.
- Myślałam,
że masz chociaż trochę rozumu w głowie, niż twoja głupia
córeczka ! - wydarłam się. Marcie chciała znowu dać mi, w twarz,
ale Neferet ją powstrzymała. Jak miałam umrzeć to nie dając im
żadnej satysfakcji.
- Co to ma
niby znaczyć ? - nadal mówiła spokojnie.
- To, że
na pewno będą mnie szukać. Nauczyciele zauważą, że znikłam -
mówiłam.
Neferet
zaczęła się śmiać. Spojrzała mi w oczy, ale się odwróciłam.
Wtedy złapała mnie za włosy tak, że spojrzałam jej w oczy. Były
zimne i nieczułe takie, że mogły przewiercić twoją duszę na
wylot.
- Myślisz,
że ty tu jesteś jako jedyna - zaśmiała się złośliwie - to nie
pierwszy raz, gdy jakaś głupiutka dziewczynka taka jak ty zaczyna
węszyć i próbować coś z tym zrobić . . .
- Jesteście
potworami ! - wydarłam się.
Do
pomieszczenia weszła Sasha z Rudzielcem. Sasha posłała mi całusa
i uśmiechnęła się drwiąco.
- To ona
jeszcze żyje - zaśmiała się.
- Zaraz nie
. . . - powiedziała Marcie, ale nie dokończyła bo Neferet jej
przerwała.
- Róbcie
sobie z nią co chcecie, ale nie tutaj - odpowiedziała.
- A to niby
dlaczego ?! - wrzasnęła Marcie.
Neferet
szybkim ruchem podeszła do córki. Spojrzała na nią:
- A co ?
Masz zamiar ją torturować, aż umrze ? Myślisz, że jej nikt nie
usłyszy ?! A poza tym nie chcę, aby psy zaczęły węszyć -
patrzyła na swoją córkę jak na skończoną idiotkę - najpierw
musimy ją wywieźć, a potem róbcie sobie z nią co chcecie.
- Dobrze -
odpowiedziała potulnie Marcie - Jeśli spróbuje uciec ?
- Nie
spróbuje - wyjęła z kieszeni jakąś fiolkę - Niech to weźmie.
- Trucizna
? - zapytała podekscytowana Sasha. Same psychole tutaj są.
- Nie, to
jest na osłabienie - odpowiedziała z westchnieniem Neferet.
Widziałam
rozczarowanie tych wiedźm. Po tym jak poznałam Lucy nie mogłam
zapomnieć jej twarzy cała posiniaczona. Widok ich jak się
fascynują zadawaniem komuś bólu jest o wiele straszniejsze, niż
cokolwiek w życiu widziałam.
Sasha
wzięła fiolkę od Marcie, gdy ta do mnie podeszła kopnęłam ją z
całej siły. Wywróciła się.
Buteleczka
się nie stukła. Rudzielec podniósł to, a Marcie spojrzała się
na mnie. Nagle zaczęłam się zwijać z bólu. W tej samej chwili
Rudzielec wlał mi do ust płyn. Smak miał słodki, za słodki od,
którego zaczęła mnie boleć głowa. Wszystko zaczęło się mazać,
nawet nie zauważyłam, gdy zaciągnęły mnie na korytarz. Byłam
słaba zaczęłam zasypiać, tylko jedna myśl zmobilizowała mnie do
działania . . . Ana. Nie byłam już związana. Pewnie myślały, że
jestem bardzo osłabiona. Resztkami sił kopłam Sashę pięścią w
brzuch, aż zawyła z bólu. Marcie uderzyła mnie w głowę
zachwiałam się, ale nie upadłam. Oparłam się o ścianę ledwie
co trzymałam się na nogach, patrząc z triumfalnym uśmiechem na
mnie szykowała się, aby zrobić kolejny zamach. Wiedziałam, że to
moja ostatnia szansa, gdy do mnie podeszła kopnęłam ją, a potem
uderzyłam w nos. Zaczęła wrzeszczeć. Chyba jej nos złamałam.
Rudzielec wyglądał na przestraszoną. Nagle zobaczyłam jak Neferet
stała daleko ode mnie. Widziałam jej furie, w oczach. Nie czekałam
ani chwili dłużej pobiegłam do windy i nacisnęłam guzik na dół.
Nie czekałam na nic zaczęłam biec byle jak najdalej od nich.
Biegłam
nawet się nie odwracając. Gdy już byłam na miejscu zobaczyłam,
że blisko bramy stoi Eryk mojej siostry. Spojrzał się na mnie.
Zaczęłam dalej biec do Any. Musimy się spakować i uciekać stąd.
Weszłam do pokoju zaznałam szoku. W pokoju nie było Any.
Zobaczyłam, że na podłodze leży zaproszenie. To nie może być
prawda tylko nie to. Szybko wybiegłam na dwór.
Wywróciłam
się i wpadłam na Erika.
- Gdzie tak
biegniesz ? - zapytał.
- Muszę
znaleźć Anę - powiedziałam ciężko oddychając.
Perspektywa Any
Gdy
zobaczyłam tą kartkę od razu wiedziałam, że coś złego się
stanie, takie przeczucie. Dlaczego ona nigdy mnie nie słuchała . .
.
Szybko
ubrałam jakąś bluzę i wybiegłam z pokoju. Zobaczyłam Eryka
udało mu się mnie złapać, nawet nie chciałam z nim gadać. Chyba
on myślał inaczej.
- Ano,
czekaj. - powiedział.
- Nie mam
teraz czasu ! - krzyknęłam i pobiegłam najszybciej jak mogłam.
Nie
wiedziałam czy zdążę, ale jeżeli ktoś miałby zginąć to tylko
ja.
Wiał
wiatr, było strasznie zimno. Docierając, do tego hotelu myślałam
jedynie o mojej siostrze. Wiedziałam, że z Marcie nie zostaniemy od
tak najlepszymi przyjaciółkami, ale czy to w ogóle było jej
zamiarem. Zaprosić Alex i co dalej . . .
Wchodząc
do środka recepcjonista, spojrzał na mnie:
- W czym
mogę pomóc ? - zapytał.
- Ja
przyszłam na przyjęcie organizowane przez Marcie - odpowiedziałam.
- Masz
zaproszenie ? - spojrzał się na mnie, jakbym nie miała tutaj
wstępu.
-
Nie, ale . . . -powiedziałam. Nie pozwolił mi dokończyć.
- Jeśli
nie masz zaproszenia to nie mamy, o czym mówić - wskazał na drzwi
- Żegnam.
Nie mogłam
tak po prostu się poddać. Okrążając budynek natknęłam się na
tylne drzwi już miałam je otworzyć, gdy nagle wyszła nimi trójka
dziewczyn, których miałam nadzieje nie spotkać. Nie wyglądały
zbyt dobrze. Sasha trzymała się za brzuch ledwo co nie upadając na
ziemie, Rudzielec nie wyglądał najgorzej oprócz tego, że była
podenerwowana. Nie widziały mnie.
- Gdzie
moja siostra ! - wrzasnęłam.
Marcie
obejrzała się dookoła. Jej wzrok padł na mnie. Widząc mnie
ucieszyła się:
- Sasha
widzisz zawsze się ktoś znajdzie jakaś ofiara losu, która do nas
przybiegnie - zaśmiała się.
Chciałam
się oddalić. Widząc to, że próbuje uciec Marcie użyła na mnie
swojego daru. Upadłam na ziemie. Zwijałam się z bólu. To było
nie do zniesienia, trwało to w nieskończoność, ledwie co
oddychałam. Wtedy podeszła do mnie Sasha i kopnęła mnie, w
brzuch. Zemdlałam.
- Nie żyje
? - zapytała Marcie.
- Czy ja
wiem . . . - odpowiedziała Sasha - Ruda zobacz czy nie żyje.
Widziałam
wszystko urywkowo. Podeszła do mnie przestraszona. Sprawdzając mi
puls. Ręce jej drżały. Nagle spojrzała na mnie. Wiedziała, że
żyje . . . jeszcze.
- I co ? -
spytała zaciekawiona blondi.
- Ona nie .
. . nie żyje - odparła, jąkając się przez chwile.
Wpakowały
mnie na tylne siedzenie ich samochodu. Wszystko wydawało się takie
dziwne. Miał to być spokojny i miły weekend, a ląduje w pół-owie
żywa ma tylnym siedzeniu samochodu Marcie.
Zostwiły
mnie na jakimś pustkowiu, gdzie nie było żadnej żywej duszy.
Spróbowałam
się ponieść, ale to tylko przysporzyło więcej cierpienia. Nie
sądziłam, że spotka mnie tu jeszcze jakieś niebezpieczeństwo.
Nie wiedziałam, czy wyobraźnia płata mi figle. W ciemnościach
dostrzegłam jakąś postać, która zbliżała się. W świetle
lampy zobaczyłam jego twarz był to mężczyzna, uśmiechał się
chłodno. Miał czarne włosy sięgające do brody, ale nie na to
zwróciłam szczególną uwagę. Jego oczy jarzyły się czerwienią.
Skóra była bledsza niż u jakiegokolwiek wampira, którego
widziałam. Jednym zwinnym ruchem stał już koło mnie, złapał
mnie za szyje i ugryzł. Bolało, bardzo. Próbowałam się wyrwać,
ale każda próba kończyła się niepowodzeniem. Przestał. Zranił
się w nadgarstek. Leciała mu krew, której dał mi się napić.
Trwało to w nieskończoność kiedy nagle zasnęłam . . .
_________________________________________________
Rozdział dedykujemy dla wszystkich dziewczyn z TIP i dla:
Marty Budner
Laury Suszek
Beaty
Dziękuje za dedyka ... mam nadzieję ,że następny rozdział będzie taki emocjonujący jak ten :D
OdpowiedzUsuńLiczęze poinformujecie mnie o następnej notce
Pozdrawiam serdecznie i ciepło
Rosalie Cullen <3 z Tip
Bardzo dziękuję za dedykację:) Rozdział bomba :D Matko mam nadzieję, że z Aną wszystko dobrze. Czekam na dalszy ciąg;) Inuś;)
OdpowiedzUsuńDzięki kochana za dedyk, rozdział boski
OdpowiedzUsuńczekam na nn!!!
Marta ;*
dzięki.
OdpowiedzUsuńKlaudia z Tip