Perspektywa
Ana
Po
ostatnim wydarzeniu minął tydzień. Wszystko układało się
dobrze. Lucy i Alex stały się nierozłączonymi przyjaciółkami.
Ja natomiast zaczęłam coraz częściej spotykać się z Erikem.
Przy nim czułam się, jakbym była najszczęśliwszą osobą na
całym świecie. Nie byliśmy parą, chociaż miałam nadzieje, że
to się niebawem zmieni.
Marcie
i Sasha wyjechały gdzieś tam. Szczerze mówiąc nie obchodziło
mnie gdzie one teraz są. Byle jak najdalej od nas były. Dziś była
sobota, czyli jak w każdej szkole dzień wolnego. Nie mając co
robić ubrałam
się i poszłam po Alex. Leżała, przeglądała coś w laptopie,
który dostałyśmy od szkoły. Wyszłam sama na dwór. Znalazłam
tam dość czyste miejsce, więc sobie usiadłam. Rosło tutaj dużo
trawy, tyle że można by było się schować w niej. Schowałam się
w gęszczach. Bawiłam się końcówkami trawy i zwijałam ją sobie
na palec i tak cały czas. Nawet nie wiedziałam, która jest godzina
nic się teraz nie liczyło. Byłam ja i mój mały świat do którego
nikt nie miał dostępu. Słysząc, że ktoś idzie w moją stronę
od razu schowałam się jeszcze bardziej w krzakach.
-
Ana – zawołał niepewnie jakiś głos.
-
Eryk? - zapytałam.
-
Tak - odpowiedział.
-
Co ty tu robisz? Jest zimno, a ty siedzisz na ziemi i to jeszcze tak
ubrana - powiedział.
-
Nic mi nie jest - odpowiedziałam lekko zawstydzona.
-
Nie chodź o takiej porze tutaj, a zwłaszcza sama – powiedział z
troską.
-
A to niby dlaczego ? - spytałam. Zaczęła mnie ta jego troska po
mału wkurzać.
-
Niektóre wampiry nie są tacy, one mogą chcieć cię wykorzystać -
odpowiedział.
-
Ja nie chciałam zbytnio tej całej przemiany – westchnełam cicho.
-
Z czasem ci to przejdzie - mówił chcąc podnieść mnie na duchu.
-
Pomożesz mi wstać ? - spytałam się go cicho.
-
Jasne - odpowiedział.
Gdy
już wstałam nadal trzymał mnie za ręce. Po chwili zobaczyłam na
co się patrzy.
-
Dlaczego tak się patrzysz na moją szyje ? - to wszystko zaczęło
się robić dziwne.
-
Ano, ja tak bardzo chciałbym spróbować . . . - gadał jakby
się czegoś nawdychał.
-
O co ci chodzi ?! - traciłam powoli kontrole nad sobą.
Nie
odpowiedział. Dotknął ustami moją szyję, w pewnej chwili
poczułam ostre ukąszenie jego kłów. Przez sekundę ból był
oszałamiający, straszny. I nagle zniknął. Ogarnęła mnie
euforia. Coś czego nigdy nie czułam, w takim stopniu . . . rozkosz,
pożądanie.
Kiedy
przestał wszystkie te doznania się ulotniły Przesunął dłonią
po wargach, a ja wpatrywałam się w niego. Dopiero teraz zauważyłam,
że po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
-
Ty chamie ! - warknęłam.
-
Ano . . . Ja nie chciałem . . . - jąkał się.
-
Nie chciałeś ? A wiedziałeś co się dzieje, gdy wampir kogoś
ugryzie?! - nie odpowiedział, czyli że wiedział! Nadal trzymał
mnie za ręce.
-
Puść mnie! - wydarłam się
-
Ano, ja cię kocham - szepnął mi do ucha.
-
Akurat, wiesz jestem naiwna - powiedziałam patrząc mu prosto w
oczy.
-
Wcale, że nie - próbował mnie uspokoić, muskając mnie w usta.
-
Trzeba było powiedzieć od razu, że chcesz się tylko mną zabawić,
a nie. Bawiłeś się moimi uczuciami odkąd się tu pojawiłam -
straciłam panowanie nad sobą. Nie wiem co się stało. Gdy
dotknęłam Erika on padł na ziemie wijąc się z bólu. Co ja
zrobiłam? Cokolwiek to było nie współczułam mu, jeśli bym tego
nie zrobiła to co by się dalej mogło dziać . . . Wolałam teraz o
tym nie myśleć. Zobaczyłam, że Eryk wstał.
-
Ana, błagam cię. Ja na prawdę cię kocham . . . po prostu to było
silniejsze ode mnie - krzyknął, oddalałam się od niego. Chyba
chciał mnie dogonić, ale byłam już daleko.
Gdy
już się tam znalazłam zakryłam ranę włosami, żeby Alex nic nie
widziała. Jak to zobaczy zabije pierw mnie, a potem jego. Zerknełam
do pokoju. Nikogo w nim nie było. Zobaczyłam, że na jej łóżku
leży jakaś karteczka. Od razy ją wzięłam i przeczytałam.
Perspektywa Alex
Siedziałam
sobie na łóżku trzymając na kolanach laptopa. Nagle naszła mnie
ochota na żelki. Zeszłam do salonu, gdzie znajdował się mały
kącik z mikrofalówką, szafkami i lodówką. Wzięłam pierwsze
lepsze z brzegu żelki. Gdy już wracałam do swojego pokoju
zobaczyłam, w moich drzwiach jakąś rudą dziewczynę.
-
Ty jesteś Alex - spytała, nieco zdenerwowana dziewczyna.
-
Tak, to ja o co chodzi? - zapytałam nieznajomą.
-
Miałam ci to dać - podała mi kopertę. Palce jej drżały.
-
Dzięki - wzięłam to i zamknęłam się w swoim pokoju.
Czemu
ten rudzielec był tak podenerwowany. Bez chwili zastanowienia
otworzyłam kopertę, w której znajdował się list. Zaczęłam go
czytać:
Droga
Alex
Wiem,
że nie zostałyśmy sobie nawet w sposób cywilizowany przedstawione
i dla tego chciałabym cię za to przeprosić. Nie myśl sobie, że
jestem bezdusznym potworem. To nie prawda co opowiada ci Lucy, w
każdym sensie to nie ja pobiłam i ośmieszałam ją . . . Nie tym
razem. W każdym razie chciałabym zaprosić ciebie na moje
przyjęcie, przyjdź do Hotelu
Renaissance.
PS:
Jeśli nie przyjdziesz zamienię twojej siostry życie w piekło.
Całuski
Marcie
No
cóż tego się nie spodziewałam. Mój mózg dopiero analizował
informacje z tej karteczki . . . Chwila, że co?! Marcie chce mnie
szantażować! Coś się jej pomyliło. Nie ten adres. Mały ptasi
mużdżek ma chyba.
Ale
czy przypadkiem nie tego się obawiałam, że zniszczy życie mojej
siostrze, w nowej szkole. Musiałam iść na to durne przyjęcie czy
tego chciałam czy nie . . .
Ubrałam
pierwszą lepszą sukienkę
i poszłam na to głupie przyjęcie.
Minęłam
Perth St. 9 docierając do hotelu o nazwie ,,Renaissance''. Był
bogaty i nowoczesny. W życiu nie byłam w takich luksusach,
oczywiście ja z Aną dostawaliśmy wszystko co chcieliśmy . . . o
ile było stać na to naszych rodziców. Stałam na korytarzu będąc
zadziwiona pięknem tego pomieszczenia.
-
W czym mogę pomóc? - zapytał się gościu przy recepcji.
-
Ja szukam . . . -zająkałam się.
-
Tu jesteś głuptasku - dobiegł mnie głos, którego miałam
nadzieje w życiu nie usłyszeć - Chodź zaprowadzę cię do Marcie
- powiedziała Sasha.
Spojrzałam
na odchodnym jeszcze raz na tego faceta przy recepcji jakby, on jako
jedyny był tu normalny. Szłam razem z tą jedzą, której
przyłożyłam parę dni temu. Łoł, że też jest taka opanowana.
Jak ostatnio się widzieliśmy chciała mnie zabić wzrokiem.
Weszliśmy do sali dyskotekowej. Bar,
ogormny parkiet, parę stolików na których leżało pełno
przeróżnych substancji. Wtedy mnie olśniło przecież połowa z
tych osób jest z Domu Nocy .
-
Zawsze takie imprezy organizujecie? - spytałam pustaka.
-
Dość często . . . - odpowiedziała, z drwiną w głosie. Chyba
limit dobroci na dziś się komuś skończył.
Zaczęliśmy
przechodzić przez tłum ludzi. Wszędzie tyle spoconych ciał,
ohyda. Oczywiście dobra półowa osób tutaj jest niepełnioletnia.
Blondi podeszła do jakiejś grupki ludzi, z której wyłoniła się
czarnowłosa wiedźma.
-
Alex jesteś, a myślałam, że nie przyjdziesz - uścisnęła mnie
jakbyśmy byli jakimiś dobrymi przyjaciółkami. Z dobroci nie
odwzajemniłam uścisku.
-
Co ty sobie myślisz pisząc takie rzeczy?! - warknęłam.
-
Ja nic takiego złego nie napisałam - po prostu to prawda -
odpowiedziała sarkastycznie.
-
Grozisz mi? - uśmiechnęłam się z drwiną.
-
Nie, poprostu zostaniemy przyjaciółkami - zaczęła znowu mówić
słodko - będziesz robić wszystko co ci powiem - tym razem zaśmiała
się ironicznie.
-
Nie, nie zostaniemy przyjaciółkami i nie będę cię słuchać –
powiedziałam. Zaczęłam nagle ciężko dyszeć.
-
Jesteś tego pewna ? - spojrzała się na mnie - A jeżeli, w jakiś
magiczny sposób twojej małej siostrze coś się stanie . . .
Nie
mogła dokończyć, bo zaczęłam biec do niej z pięściami.
Przewróciła się. W tej samej chwili wszystkie spojrzenia zwróciły
się na nas. Sasha podbiegła do Marcie i pomogła jej wstać.
Zobaczyłam jej twarz, była rozwścieczona. Szybkim krokiem podeszła
do pewnej grupki i się uśmiechnęła. Muszę wyjść z tej sali.
Już byłam na korytarzu, nie było tu nikogo. Obejrzałam się za
siebie i nagle poczułam straszny ból. Upadłam na podłogę,
wszystko zaczęło się mazać. Leżałam na podłodze, a przede mną
stała czarnowłosa postać, którą była Marcie koło niej stało
parę osób. Na pewno nie mieli zamiaru mi pomóc. Byłam skazana na
łaskę tej rozpieszczonej dziewczyny. Dwie osoby pomogły mi stać,
podtrzymywały i prowadzili mnie do jakiś drzwi, próbowałam się
wyrwać. Nic to nie dawało. Byłam za słaba, jedynie co to dało to
kolejną porcje bólu. Za nami szła krok, w krok Marcie z
triumfalnym uśmieszkiem. Przywiązali mnie i zostawili sam na sam z
Marcie . . .
_______________________________________