wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział V - Inna

Perspektywa Any
Minęły chyba dwa, a może i trzy tygodnie od mojego Przebudzenia. Nigdy nie sądziłam, że może być coś lepszego od życia, które jeszcze parę tygodni temu prowadziłam. Myliłam się jak nigdy. Teraz jestem potężna, silna, mam władzę nad innymi, nikt mną już więcej nie będzie pomiatał, nigdy. Na tym zadupiu znalazł mnie Oliver to on mnie przemienił. Pokazał do jakiego świata należę od teraz. Pokazał mi jakie możliwości się przede mną otworzyły. Mogłam manipulować innymi, wpływać na ich decyzje. Byłam o wiele silniejsza i szybsza. Nie tak jak te miernoty, z Domu Nocy, które i może stawają się wampirami, ale nigdy nie dorównają mi, mojej mocy. Przygnębiały mnie pewne problemy, a mianowicie wciąż paliło mnie pragnienie związane z piciem krwi, gdy tylko je zaspokajałam powracało na nowo. Tak jak mówiła Neferet na początku jak się poznałyśmy, wampiry które przechodzą przemianę nie palą się na słońcu, tylko zostają osłabione. Natomiast My przy pierwszej lepszej okazji spłoniemy. Istnieją jakieś amulety przeciwko działaniu na słońce, ale one zniknęły setki lat temu. Najgorszą wadą jest zobowiązanie do służenia stwórcy. Gdy chce żebym coś dla niego zrobiła muszę to zrobić. Oliver, gdy tylko mnie przemienił zyskał kontrole nade mną nad moją własną wolą, więc nie ma sensu mu się sprzeciwiać.
W szkole starano się omijać tematy o strzygach, z daleka. Byliśmy groźni. Bali się nas, chociaż kto by się nie bał. Lepszą krwią od ludzkiej jest krew wampira. Dlatego starano się chronić wampiry, które przechodziły przemianę w Domu Nocy. Wystarczyło tylko, żeby jakaś grupka uczniów opuściła to miejsce, a już mogła nie wrócić. Z tego co mi wiadomo trzech uczniów uciekło i szuka mnie.
Nie mogłam zaznać chociaż chwili spokoju, bo moja uparta siostrzyczka nadal szukała mnie. Nie chciałam jej widzieć, tak w ogóle żałuje, że ona jest moją siostrą. Kiedyś może ją kochałam, ale teraz, gdy tylko o niej pomyśle czuję wściekłość. Głupia dziewczyna zawsze myślała że, sobie nie radzę bez niej, to jest żałosne. Coraz częściej męczy mnie to ciągłe chowanie się przed nią.  Na początku to było zabawne, ale teraz zastanawiam się czyby ją przypadkiem nie zabić . . .
Nie myśl o tym teraz . . .
Przestałam rozmyślać o moim problemie, a wróciłam do rzeczywistości. 
Znajdowałam się na dachu. Wyczułam zbliżającego się człowieka. Szybkim zwinnym ruchem zeskoczyłam z krawędzi dachu. Byłam cicha. Nie zwróciwszy uwagi ofiary zakradłam się od tyłu. Słyszałam bicie serca, krew pulsującą w tętnicach. Zatopiłam zęby w jej szyi, a może jego . . .
W każdym razie nie obchodziło mnie kogo teraz pozbawiam życia.


Perspektywa Alex
Jestem nikim, moja siostra zniknęła bez śladu, a ja nie umiałam się nią zaopiekować. Straciłam najukochańszą osobę na, której mi zależało. Nie mam już nikogo. Nie licząc bezmózgiego Eryczka, który łazi za mną krok w krok. Wiedział, że lekko mówiąc go nie toleruje i  jak zobaczył, że uciekam z Lucy, z Domu Nocy, w poszukiwaniu Any żywej lub martwej zaszantażował, że powie o wszystkim Neferet i pomoże jej ,nas odszukać jak go nie weźmiemy sobą. Erik ma dar, umie wytropić osoby po ich zapachu lub za pomocą aury. Był dobry w tym muszę mu to przyznać, ale za każdym razem gdy był już blisko urywał mu się trop.
Głupek stara się mnie pocieszyć, że Anie na pewno się nic nie stało. To nie prawda! Jakby nic jej nie było to by chociaż dała jakiś znak, zadzwoniłaby, ale ona nie daje żadnych sygnałów życia.
Nie mieliśmy pieniędzy, więc ukradliśmy komuś samochód, żeby ruszyć w drogę. Zmieniliśmy tablice rejestracyjną tak na wszelki wypadek.
Jestem mądra pakując się wzięłam ze sobą laptopa, który dostaliśmy na przywitanie z Domu Nocy. Nie była to nasza własność na zawsze, ale no cóż . . . W każdym razie mówi się trudno.
Erik i Lucy zaczęli narzekać, że są głodni. Zatrzymaliśmy się w pobliskiej restauracji. Zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy jedzenie.
-  Nie mogłaś ukraść lepszego samochodu? - zaczął narzekać Erik - przecież to coś ledwo jeździ.
- Jak ci nie pasuje to bardzo proszę opuść to miejsce! - powiedziałam miłym jak na mnie tonem.
- No dobrze już jestem cicho - zrobił niby to urażoną minę, a po chwili powiedział - Foch.
Patrzałam na niego jak na dziecko. Po chwili obaj wybuchliśmy śmiechem. Lucy była cicho, aż nazbyt za cicho co nie było do niej podobne odkąd stałyśmy się przyjaciółkami.
- Co taka cicha dziś jesteś? - spytałam szturchając ją na zaczepkę.
- Widzisz gdy uciekaliśmy wzięłam z biblioteki taką starą książkę, którą zakazano nam czytać - Lucy coś ukradła kto by pomyślał. Lubi nie raz dużo gadać, ale co do tej kradzieży to była przeciwna.
- I co? - jej oczy wyrażały strach i obawę jakby coś nam groziło.
- Piszę tam tak ,,Są to kwiożercze bestie jedne z najbardziej okrutnych istot jakie kiedykolwiek chodziły po ziemi, bezwzględne i manipulatorskie umieją zapanować nad człowiekiem i wampirem.  Sławne są nie z tego, że zadawanie bólu sprawia im przyjemność czy, że nie znają uczuć lecz z ciągłych polowań na wampiry. Ciągnie się to od wieków. Szanse na przeżycie młodego wampira ze strzygą są nikłe.'' - nagle powiało chłodem atmosfera stała się napięta.
- Chwila ale oni nie istnieją, prawda? - zmienił mi się głos, zaczęłam się bać o siebie, Lucy i nawet o tego gamonia.
- To wszystko zostało spisane dość dawno temu nie sądzę, aby jakiś uczeń zrobił to dla żartów - spojrzała mi prosto w oczy - wiem chyba po co założono Domy Nocy na całym świecie. Moglibyśmy przejść przemianę samotnie, a zazwyczaj wampiry żyją w grupach. Pewnie dlatego, żeby w razie ataku mogli się jakoś na wzajem obronić.
- Chwilunia moje drogie panie, jak my ich rozpoznamy? - zwrócił nam uwagę.
- Jakiego olśnienia dostałeś - szepnęłam jak najgłośniej.
- Nie rań mych uczuć! - powiedział, a raczej wrzasnął - Ja tu jestem najstarszy ty oślico, więc trochę szacunku dla starszych.
- Ty chamie jeden - oburzyłam się. Pociągnął mnie za kosmyk włosów.
- Aua!- wrzasnęłam.
- Przestańcie! - Lucy zawsze spokojna była przerażona - Można ich rozpoznać po wyraziście czerwonych oczach.
- Nie możliwe - zaśmiał się Erik.
- A to niby dlaczego? - zapytałam.
- No bo ten facet dwa stoliki przed nami ma takie oczy - wyglądał nadal na rozbawionego.
- Eryku mam do ciebie takie pytanie. Ile razy widziałeś go? - zapytałam poirytowana.
- Dużo razy, raz jak wjechaliśmy do miasteczka potem przy tankowaniu tego złomu, a i w sklepie jeszcze - wydawał się być z siebie zadowolony.
- A czy tobie do tego pustego łba nie przyszło, że ten koleś mógł nas śledzić - wyrzuciłam to z siebie.
- Ależ skąd - machnął ręką. Dopiero po chwili doszło do niego kim ten nieznajomy jest na prawdę.
- Fuck, on chce nas zjeść - przeraził się.
- Nie on tylko chce cię zaprosić na studniówkę, a jak myślisz bałwanie?! - wybuchnęłam po raz kolejny.
 - Spokojnie, nawet w takiej sytuacji musicie się kłócić! - wydarła się uciszając nas Lucy.
Kelnerka zawołała nas po zamówione przez nas wcześniej jedzenie. Podeszłam do baru po zamówienie. Czerwonooki podszedł z niebywałą prędkością do mnie, wzięłam zamówienie. Gdy już miałam odejść chwycił mnie za nadgarstek i szepnął do ucha:
- Jesteś piękna jak Ana - zadrżałam na dźwięk imienia mojej siostry.
- Jeśli jej coś zrobiłeś zabije cię - zebrałam się na odwagę i powiedziałam do niego.
Zaśmiał się.
- Nie bądź głupia, od dawna was śledziliśmy - odpowiedział tak po prostu - jeśli myślisz, że uciekniecie to mylisz się.
Kopnęłam go. Popchnął mnie przez co upadłam na podłogę. Obejrzałam się w stronę moich kompanów. Lucy była obezwładniona, a Erik . . . nie wiem co on robił, ale to przypominało w jakimś sensie walkę. Chwycił solniczkę i posypał nią strzygę.
- Odejdź istoto ciemności - powiedział mężnym tonem.
Strzyga wzięła patelnię i go uderzyła. Chłopak udpadł.
- Aua, uważaj bo mi coś zrobisz! - krzyknął.
- Możemy ich zabić? - spytała uśmiechnięta dziewczyna.
- Zostawcie ich na razie . . . - wydawał się być niezdecydowany. Wskazał na mnie - uważajcie na nią.
Wsadzili nas do jakiegoś wielkiego samochodu, na tyły.
Erik szybko oddychał. jechaliśmy jakieś pół godziny wszystko wydawało mi się takie dziwne. Wydostałam się z jednych kłopotów, a wpadłam w następne. Czy ten świat ma jakieś granice . . .
- Mam srebro - szepnął Erik.
- No i co to mnie obchodzi - odpowiedziałam.
- Alex srebro ich osłabia - wyszeptała Lucy, ledwo co ją usłyszałam. Miało to pewnie na celu, aby druga strona tego nie usłyszała. Nagle zrobiło mi się nie dobrze. Odskoczyłam odruchowo, gdy zobaczyłam że po prawej stronie samochodu znajdują się plamy krwi.
Gdy wyszli do lasu zaczęliśmy działać, Erik zaczął się czołgać do strzygi. Że co!?
Podszedł do siedzącej na przednim siedzeniu istoty i od tyłu trafił go w klatkę piersiową. Wyglądał na nie żywego.
- Udało mi się - uśmiechnął się.
- Wywal go z samochodu - szepnęłam.
Chłopak bez chwili wahania zrobił to. W tym samym czasie usiadłam na przednie siedzenie. Los nam sprzyjał, bo kluczyki były w stacyjce. Odpaliłam samochód i wyjechaliśmy z lasu.
Przenocowaliśmy w motelu nagle o północy przyszedł sms od nieznanego numeru:
,, Jeśli myślisz, że to koniec to się mylisz. Wiem gdzie jesteście.''
Najwidoczniej trzeba się już zbierać następny kierunek Sheeverport . . .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz