Perspektywa
Any
Minęły
chyba dwa, a może i trzy tygodnie od mojego Przebudzenia. Nigdy nie
sądziłam, że może być coś lepszego od życia, które jeszcze
parę tygodni temu prowadziłam. Myliłam się jak nigdy. Teraz
jestem potężna, silna, mam władzę nad innymi, nikt mną już
więcej nie będzie pomiatał, nigdy. Na tym zadupiu znalazł mnie
Oliver to on mnie przemienił. Pokazał do jakiego świata należę
od teraz. Pokazał mi jakie możliwości się przede mną otworzyły.
Mogłam manipulować innymi, wpływać na ich decyzje. Byłam o wiele
silniejsza i szybsza. Nie tak jak te miernoty, z Domu Nocy, które i
może stawają się wampirami, ale nigdy nie dorównają mi, mojej
mocy. Przygnębiały mnie pewne problemy, a mianowicie wciąż paliło
mnie pragnienie związane z piciem krwi, gdy tylko je zaspokajałam
powracało na nowo. Tak jak mówiła Neferet na początku jak się
poznałyśmy, wampiry które przechodzą przemianę nie palą się na
słońcu, tylko zostają osłabione. Natomiast My przy pierwszej
lepszej okazji spłoniemy. Istnieją jakieś amulety przeciwko
działaniu na słońce, ale one zniknęły setki lat temu. Najgorszą
wadą jest zobowiązanie do służenia stwórcy. Gdy chce żebym coś
dla niego zrobiła muszę to zrobić. Oliver, gdy tylko mnie
przemienił zyskał kontrole nade mną nad moją własną wolą, więc
nie ma sensu mu się sprzeciwiać.
W szkole
starano się omijać tematy o strzygach, z daleka. Byliśmy groźni.
Bali się nas, chociaż kto by się nie bał. Lepszą krwią od
ludzkiej jest krew wampira. Dlatego starano się chronić wampiry,
które przechodziły przemianę w Domu Nocy. Wystarczyło tylko, żeby
jakaś grupka uczniów opuściła to miejsce, a już mogła nie
wrócić. Z tego co mi wiadomo trzech uczniów uciekło i szuka mnie.
Nie mogłam
zaznać chociaż chwili spokoju, bo moja uparta siostrzyczka nadal
szukała mnie. Nie chciałam jej widzieć, tak w ogóle żałuje, że
ona jest moją siostrą. Kiedyś może ją kochałam, ale teraz, gdy
tylko o niej pomyśle czuję wściekłość. Głupia dziewczyna
zawsze myślała że, sobie nie radzę bez niej, to jest żałosne.
Coraz częściej męczy mnie to ciągłe chowanie się przed nią.
Na początku to było zabawne, ale teraz zastanawiam się czyby ją
przypadkiem nie zabić . . .
Nie myśl o
tym teraz . . .
Przestałam
rozmyślać o moim problemie, a wróciłam do rzeczywistości.
Znajdowałam
się na dachu. Wyczułam zbliżającego się człowieka. Szybkim
zwinnym ruchem zeskoczyłam z krawędzi dachu. Byłam cicha. Nie
zwróciwszy uwagi ofiary zakradłam się od tyłu. Słyszałam bicie
serca, krew pulsującą w tętnicach. Zatopiłam zęby w jej szyi, a
może jego . . .
W każdym
razie nie obchodziło mnie kogo teraz pozbawiam życia.
Perspektywa
Alex
Jestem
nikim, moja siostra zniknęła bez śladu, a ja nie umiałam się nią
zaopiekować. Straciłam najukochańszą osobę na, której mi
zależało. Nie mam już nikogo. Nie licząc bezmózgiego Eryczka,
który łazi za mną krok w krok. Wiedział, że lekko mówiąc go
nie toleruje i jak zobaczył, że uciekam z Lucy, z Domu Nocy,
w poszukiwaniu Any żywej lub martwej zaszantażował, że powie o
wszystkim Neferet i pomoże jej ,nas odszukać jak go nie weźmiemy
sobą. Erik ma dar, umie wytropić osoby po ich zapachu lub za pomocą
aury. Był dobry w tym muszę mu to przyznać, ale za każdym razem
gdy był już blisko urywał mu się trop.
Głupek
stara się mnie pocieszyć, że Anie na pewno się nic nie stało. To
nie prawda! Jakby nic jej nie było to by chociaż dała jakiś znak,
zadzwoniłaby, ale ona nie daje żadnych sygnałów życia.
Nie
mieliśmy pieniędzy, więc ukradliśmy komuś samochód, żeby
ruszyć w drogę. Zmieniliśmy tablice rejestracyjną tak na wszelki
wypadek.
Jestem
mądra pakując się wzięłam ze sobą laptopa, który dostaliśmy
na przywitanie z Domu Nocy. Nie była to nasza własność na zawsze,
ale no cóż . . . W każdym razie mówi się trudno.
Erik i Lucy
zaczęli narzekać, że są głodni. Zatrzymaliśmy się w pobliskiej
restauracji. Zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy jedzenie.
- Nie
mogłaś ukraść lepszego samochodu? - zaczął narzekać Erik -
przecież to coś ledwo jeździ.
- Jak ci
nie pasuje to bardzo proszę opuść to miejsce! - powiedziałam
miłym jak na mnie tonem.
- No dobrze
już jestem cicho - zrobił niby to urażoną minę, a po chwili
powiedział - Foch.
Patrzałam
na niego jak na dziecko. Po chwili obaj wybuchliśmy śmiechem. Lucy
była cicho, aż nazbyt za cicho co nie było do niej podobne odkąd
stałyśmy się przyjaciółkami.
- Co taka
cicha dziś jesteś? - spytałam szturchając ją na zaczepkę.
- Widzisz
gdy uciekaliśmy wzięłam z biblioteki taką starą książkę,
którą zakazano nam czytać - Lucy coś ukradła kto by pomyślał.
Lubi nie raz dużo gadać, ale co do tej kradzieży to była
przeciwna.
- I co? -
jej oczy wyrażały strach i obawę jakby coś nam groziło.
- Piszę
tam tak ,,Są to kwiożercze bestie jedne z najbardziej okrutnych
istot jakie kiedykolwiek chodziły po ziemi, bezwzględne i
manipulatorskie umieją zapanować nad człowiekiem i wampirem.
Sławne są nie z tego, że zadawanie bólu sprawia im przyjemność
czy, że nie znają uczuć lecz z ciągłych polowań na wampiry.
Ciągnie się to od wieków. Szanse na przeżycie młodego wampira ze
strzygą są nikłe.'' - nagle powiało chłodem atmosfera stała się
napięta.
- Chwila
ale oni nie istnieją, prawda? - zmienił mi się głos, zaczęłam
się bać o siebie, Lucy i nawet o tego gamonia.
- To
wszystko zostało spisane dość dawno temu nie sądzę, aby jakiś
uczeń zrobił to dla żartów - spojrzała mi prosto w oczy - wiem
chyba po co założono Domy Nocy na całym świecie. Moglibyśmy
przejść przemianę samotnie, a zazwyczaj wampiry żyją w grupach.
Pewnie dlatego, żeby w razie ataku mogli się jakoś na wzajem
obronić.
- Chwilunia
moje drogie panie, jak my ich rozpoznamy? - zwrócił nam uwagę.
- Jakiego
olśnienia dostałeś - szepnęłam jak najgłośniej.
- Nie rań
mych uczuć! - powiedział, a raczej wrzasnął - Ja tu jestem
najstarszy ty oślico, więc trochę szacunku dla starszych.
- Ty chamie
jeden - oburzyłam się. Pociągnął mnie za kosmyk włosów.
- Aua!-
wrzasnęłam.
-
Przestańcie! - Lucy zawsze spokojna była przerażona - Można ich
rozpoznać po wyraziście czerwonych oczach.
- Nie
możliwe - zaśmiał się Erik.
- A to niby
dlaczego? - zapytałam.
- No bo ten
facet dwa stoliki przed nami ma takie oczy - wyglądał nadal na
rozbawionego.
- Eryku mam
do ciebie takie pytanie. Ile razy widziałeś go? - zapytałam
poirytowana.
- Dużo
razy, raz jak wjechaliśmy do miasteczka potem przy tankowaniu tego
złomu, a i w sklepie jeszcze - wydawał się być z siebie
zadowolony.
- A czy
tobie do tego pustego łba nie przyszło, że ten koleś mógł nas
śledzić - wyrzuciłam to z siebie.
- Ależ
skąd - machnął ręką. Dopiero po chwili doszło do niego kim ten
nieznajomy jest na prawdę.
- Fuck, on
chce nas zjeść - przeraził się.
- Nie on
tylko chce cię zaprosić na studniówkę, a jak myślisz bałwanie?!
- wybuchnęłam po raz kolejny.
-
Spokojnie, nawet w takiej sytuacji musicie się kłócić! - wydarła
się uciszając nas Lucy.
Kelnerka
zawołała nas po zamówione przez nas wcześniej jedzenie. Podeszłam
do baru po zamówienie. Czerwonooki podszedł z niebywałą
prędkością do mnie, wzięłam zamówienie. Gdy już miałam odejść
chwycił mnie za nadgarstek i szepnął do ucha:
- Jesteś
piękna jak Ana - zadrżałam na dźwięk imienia mojej siostry.
- Jeśli
jej coś zrobiłeś zabije cię - zebrałam się na odwagę i
powiedziałam do niego.
Zaśmiał
się.
- Nie bądź
głupia, od dawna was śledziliśmy - odpowiedział tak po prostu -
jeśli myślisz, że uciekniecie to mylisz się.
Kopnęłam
go. Popchnął mnie przez co upadłam na podłogę. Obejrzałam się
w stronę moich kompanów. Lucy była obezwładniona, a Erik . . .
nie wiem co on robił, ale to przypominało w jakimś sensie walkę.
Chwycił solniczkę i posypał nią strzygę.
- Odejdź
istoto ciemności - powiedział mężnym tonem.
Strzyga
wzięła patelnię i go uderzyła. Chłopak udpadł.
- Aua,
uważaj bo mi coś zrobisz! - krzyknął.
- Możemy
ich zabić? - spytała uśmiechnięta dziewczyna.
- Zostawcie
ich na razie . . . - wydawał się być niezdecydowany. Wskazał na
mnie - uważajcie na nią.
Wsadzili
nas do jakiegoś wielkiego samochodu, na tyły.
Erik szybko
oddychał. jechaliśmy jakieś pół godziny wszystko wydawało mi
się takie dziwne. Wydostałam się z jednych kłopotów, a wpadłam
w następne. Czy ten świat ma jakieś granice . . .
- Mam
srebro - szepnął Erik.
- No i co
to mnie obchodzi - odpowiedziałam.
- Alex
srebro ich osłabia - wyszeptała Lucy, ledwo co ją usłyszałam.
Miało to pewnie na celu, aby druga strona tego nie usłyszała.
Nagle zrobiło mi się nie dobrze. Odskoczyłam odruchowo, gdy
zobaczyłam że po prawej stronie samochodu znajdują się plamy
krwi.
Gdy wyszli
do lasu zaczęliśmy działać, Erik zaczął się czołgać do
strzygi. Że co!?
Podszedł
do siedzącej na przednim siedzeniu istoty i od tyłu trafił go w
klatkę piersiową. Wyglądał na nie żywego.
- Udało mi
się - uśmiechnął się.
- Wywal go
z samochodu - szepnęłam.
Chłopak
bez chwili wahania zrobił to. W tym samym czasie usiadłam na
przednie siedzenie. Los nam sprzyjał, bo kluczyki były w stacyjce.
Odpaliłam samochód i wyjechaliśmy z lasu.
Przenocowaliśmy
w motelu nagle o północy przyszedł sms od nieznanego numeru:
,, Jeśli
myślisz, że to koniec to się mylisz. Wiem gdzie jesteście.''
Najwidoczniej
trzeba się już zbierać następny kierunek Sheeverport . . .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz