sobota, 18 maja 2013

Rozdział VIII - Motel

~ Perspektywa Erik ~

Wciąż biegłem. Miałem co raz mniej siły. Były małe szanse, że dożyje następnego dnia. Smutne bardzo. Te uliczki były jak labirynt. Wbiegając do jednej tak na prawdę, wbiegałem znowu, w to bagno. Nie było tu żadnej żywej duszy. Słysząc kroki zatrzymałem się. Prześladowczyni zrobiła to samo.

- Kochanie, po co się ukrywasz? - powiedziała figlarnie - I tak cię znajdę - zaśmiała się.

Bałem się tej zmienności. Raz była tą dawną jak i prawdziwą Aną, a teraz . . . podłym potworem, którego cieszyło zabijanie, strach, no i oczywiście krew.
Z nadzieją skręciłem na rogu trafiając na skrzyżowanie gdzie było pełno aut. Westchnąłem. Chyba tu mi nic nie zrobi prawda? Zobaczyłem ją wyłaniającą się z ciemnej uliczki. Miała te swoje czerwone oczy. Poruszała się zabójczo... Można by nawet powiedzieć, że coś w tych jej ruchach było 
seksownego...

Nie, stop! Po co ja o tym myślę, w takiej chwili?! Otrząsnąwszy się pobiegłem przez ulicę. Kierowcy trąbili i wrzeszczeli, że mam nie po kolei, w głowie. To się nazywa tolerancja dla pokrzywdzonego! Uśmiechnąłem się, wchodząc na chodnik drugiej strony jezdni. Nie trwało to długo, gdyż Any nie było nigdzie... Na pewno tak po prostu sobie nie odpuściła. Chwila, to ten motel. Szybkim krokiem spojrzałem na ten zabytek czterokołowy. Nigdy bym nie pomyślał, że się ucieszę na widok tego starego rzęcha! Gdzie one są? Co jeśli ten popapraniec ich złapał.

- Co tak stoisz jak ostatni półgłówek świata! - krzyknęła Alex.

- Alex! - pobiegłem do niej zadyszany z uśmiechem - Nigdy, w życiu się nie cieszyłem na twój widok, a teraz? Jestem prawie, że najszczęśliwszym facetem na świecie - przytuliłem ją. To był gest można powiedzieć pełen rozpaczy, że dziś nie zginiemy. Hura!

- Gdzie Lucy? 

- W swoim pokoju - odpowiedziała zszokowana na moje słowa i reakcje. - Dla ciebie też zamówiliśmy pokój - wyjęła z kieszeni klucz kiwając nim.

Pociągnęła mnie za sobą prowadząc gdzieś, w głąb budynku. Otworzyła jakieś drzwi zapalając światło. W pokoju było jednoosobowe łóżko, telewizor i mały stoliczek. Ściany były obdarte. Sam ten pokój wywoływał u mnie dreszcze. Oczywiście się nie bałem...

- Oto i twój apartament - widząc moje skrzywienie na twarzy zaśmiała się. - Chyba nie liczyłeś na nie wiadomo jakie luksusy tutaj?

Zignorowałem jej pytanie.

- Widziałem Anę - powiedziałem.

- Ana -  zmarszczyła nos. - Dlaczego nie ma jej tu?

- Widzisz... ona jest inna. - Próbowała mi przerwać, ale jej na to nie pozwoliłem - Nie jest tą dawną osobą, którą pamiętasz! Próbowała mnie zabić. Do tego jakiś popapraniec się nią bawi jak marionetką! Kazał mnie zabić. Jakoś szczęśliwym trafem udało mi się uciec i... - przerwała mi Alex.

- To nie może być prawda - jęknęła. Miała zrozpaczony głos. Smutno mi było ją widzieć taką. Zrobiło mi się tego awanturnika nawet żal. Może mamy ze sobą na pieńku, ale zawsze się pogodzimy, tak jakby.  - Ona nie może być tym potworem.

- Alex możemy temu zaprzeczać, ale to nas donikąd zaprowadzi - mówiłem poważnym tonem - Zamiast tego powinnyśmy się więcej dowiedzieć o strzygach. 

Pokiwała głową. Łzy spływały po jej policzkach. Gdy tylko to zobaczyła wyszła na korytarz zamykając za sobą drzwi.

Zasłoniłem okna żaluzjami po czym znalazłem drugie drzwi prowadzące do łazienki. Sprawdziłem wodę. Okazując się że jest dostatecznie ciepła wziąłem prysznic po czym układając się na łóżku zasnąłem. 


~ Perspektywa Lucy ~

Siedziałam nad zapaloną nocną lampą czytając stare książki, które ,,pożyczyłam''. Wstałam spojrzeć czy aby nie włączyli już ogrzewania. Westchnęłam, gdy prąd zgasł. Nie lubiłam ciemności od najmłodszych lat. Zawsze myślałam, że coś się tam w niej czai czyhając na takie osoby jak ja. Wiem totalna głupota!

Wyszłam na korytarz, czyli awaria dotyczyła całego budynku. Trzeba dotrzeć na schody potem pójść w stronę recepcji i w pobliżu powinien mieścić się mały gabinecik. Co jakiś czas łapałam się czegoś, aby nie upaść. Właściciel mówił nam żeby w razie jakichś problemów pójść do niego. Od razu mi się spodobał facet. Nie chodzi mi o wygląd, lecz o podejście do tak młodej grupki jak my. Był to starszy mężczyzna około pięćdziesiątki na karku. Miło mi się z nim rozmawiało. Z tego co mi opowiadał Miałam nadzieje, że jeszcze jest dostępny. Tam ktoś był...

- Pan Jonhson? - zapytałam nie pewna. Nie odpuściłam sobie. Chociaż może było by lepiej jakbym zamknęła się w pokoju i z chowała pod kołdrą? Kusząca propozycja, lecz nie zważając na moje tchórzliwe fobie szłam dalej. Gdy już zeszłam po schodach na dół poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu zatykając czymś usta przez co zrobiłam się senna...

 
 _______________________________________ 
No cóż dużo się dzieje w tym naszym opowiadanku. Dlatego w najbliższym czasie postaramy się zmniejszyć akcje żebyście lepiej poznali naszych drogich bohaterów <3
Też nie dawno zaktualizowaliśmy dział z bohaterami :3